czwartek, 13 lipca 2017

Trochę nas nie było - byłyśmy zajęte bezrobociem

A tyle się dzieje. Kwiaty kwitną, słońce świeci, dogorywa "demokracja", prekariuszki wciąż nie mają kasy. Mają nawet mniej, bo stwierdziły, że pierdolą zatrudnienie u mobberów za żenujące pieniądze, pomimo rzekomej przynależności do "salariatu" - w końcu umowy o pracę miały. PO 30-stce to już się nie chce zapierdalać, więc downsizing. W specjalnym polskim wymiarze - z niczego w długi.

A co wkurwia najbardziej ludzi sukcesu? Że dobra, jest przegryw, ale i tak głupie uśmiechy nam z twarzy nie schodzą. Bo mamy życie luksusowe. Można iść na spacer, można czytać. Nie trzeba, by poprawić sobie humor i ego, iść kupić jakiegoś łacha poleconego przez Kasię Tusk albo inne lajfstylerki - taniego za 150zł, ale wykonanego dziecięcą rączką za siódmą górą i siódmą rzeką, w starym baraku z sypiącymi się ścianami, i skrzącymi się elektro-przewodami. Win-win.

Jak to powtarza jeden kolega: odmowa pracy jest obowiązkiem w walce z kapitalizmem, czy coś w tym stylu. Zatem walczymy, my wyklęte żołnierki, waginy zębate i panny żelazne. Zamiast się dorabiać, minimalizujemy potrzeby. Zamiast brać chwilówki w parabankach, przyjmujemy za darmo od znajomych - ciuchy, jedzenie, wódkę. Zamiast się wstydzić biedy, śmiejemy się z niej w głos i domagamy się więcej wódki od przyjaciół i barmanek.

Niech żyje radość i wolność!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz