piątek, 21 października 2016

To w końcu kiedy stajemy się ludźmi?

W całej około aborcyjnej dyskusji walczą dwa poglądy na sprawę: ruchy opowiadające się za wyborem mówią o usuwaniu ciąży, a kręgi antyaborcyjne – o zabijaniu ludzi. Rodzi to odwieczne pytanie, kiedy stajemy się ludźmi… Filozoficznie? Na pewno też, ale w polskich warunkach prawnych odpowiedzi na to pytanie udzieliła pewna prokurator, która umorzyła sprawę pewnego księdza.

Poznań, plebania jednej z parafii. Dziewczyna pewnego wikarego (tak, wiem, jak to brzmi, ale… so true) rodzi. Wikary nie wzywa karetki, nie zawozi kobiety do szpitala, w drugim pokoju słucha głośno musyki, dziecko nie żyje.
W okolicach pierwszego strajku kobiet w ramach akcji #czarnyprotest Internet obiegła ponownie wiadomość, że prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko księdzu, który nie wezwał do rodzącej pomocy, ponieważ… nie wiadomo, czy było ono człowiekiem. News sprzed 3 lat, ale wypłynął idealnie w kontekście.
Możemy sobie drzeć łacha, pomstować na panią prokurator, która decyzję o umorzeniu wydała, że niby co? Że było psem, albo kotem? No jak to?! Ale pani prokurator wydała bardzo ważną decyzję z punktu widzenia tego, czy aborcję można nazywać zabijaniem ludzi.
Otóż rozważania pani prokurator skupiły się wokół tego, kiedy umarło dziecko, przed, w trakcie, czy po porodzie. Niestety biegli nie byli w stanie tego ustalić. I tym samym pani prokurator nie mogła wskazać, czy umarł człowiek, czy nie. Powołała się bowiem na przepisy Kodeksu Karnego oraz dwa wyroki Sądu Najwyższego, które jasno określają, że w kontekście prawa karnego o człowieku możemy mówić dopiero w momencie rozpoczęcia się porodu.
W dalszej części uzasadnienia decyzji o umorzeniu, co prawda pani prokurator wskazuje, że nawet jeśli dziecko zmarło w trakcie porodu, czy już po narodzeniu, to nie można wskazać winy podejrzanego i jednoznacznie stwierdzić, czy nie wezwanie karetki przyczyniło się do śmierci dziecka, nawet gdyby to już człowiek umierał i tu pewnie znajdzie się obszar od polemiki, ale…
…skupmy się na tym, że wg prawa karnego dziecko w łonie matki nie jest człowiekiem.
Koniec. Kropka.
Co znamienne zgadzają się z tym sami aktywiści antyaborcyjni, ponieważ w proponowanych projektach zaostrzających przepisy dotyczące przerywania ciąży nie proponują kar, jak za zabicie człowieka. Proponują kary kilka lub kilkanaście razy niższe. Forsują też określenie płodu mianem dziecka poczętego, co również wyraźnie oddziela jego jestestwo od po prostu dziecka.
Zwróciło na to uwagę już kilku publicystów, m.in. Jacek Żakowski w rozmowie z Joanna Banasiuk z Ordo Iuris
Pani Banasiuk tłumaczyła, że kary za usunięcie ciąży (oczywiście używając innej figury retorycznej) są zrównane z karami za zabicie dziecka w tzw. szoku poporodowym. Żakowski odpierał tę argumentację, tłumacząc, że przecież jeśli mówimy o aborcji na życzenie, to zgodnie z antyaborcyjną nomenklaturą nie można przecież mówić o żadnym szoku, tylko raczej o zabójstwie z premedytacją. Tym samym poprzez niezrównanie kar za aborcję z karami za zabójstwo wyraźnie widać, że sami zwolennicy karania kobiet nawet za poronienia widzą subtelną różnicę, pomiędzy płodem, a człowiekiem, choćby tylko w sensie karnym.
Odnoszę więc nieodparte wrażenie, że pani prokurator bardziej się zwolennikom liberalizacji przepisów aborcyjnych przyczyniła. Podobnie, zresztą, jak kościelni hierarchowie, którzy takiego uzasadnienia nie zakwestionowali, chociaż powinni. Bo, tak jak nie można być tylko trochę w ciąży, tak nie można forsować tezy, że płód jest człowiekiem tylko wtedy, kiedy jest wygodnie. Gdyby więc Kościół Katolicki chciał bronić swojej retoryki o zabijaniu ludzi, powinien decyzję prokurator zaskarżyć i oddać księdza w ręce sprawiedliwości, a wręcz żądać ukarania go jak za zabójstwo. Tymczasem wikary został odesłany do klasztoru.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że kwestie karne to nie wszystko, a życie i człowieczeństwo są bardziej skomplikowane niż art. 160 KK, ale czy tym bardziej nie powinniśmy pozostawić tych kwestii pod ocenę ludziom, których one dotyczą? Skoro nawet najtęższe filozoficzne umysły nie uzgodniły dotąd jednej wersji tego, kiedy płód staje się człowiekiem, czyż nie powinniśmy zdać się w tej sprawie na werdykt osób, które są indywidualnie upoważnione do rozstrzygnięcia tej kwestii, czyli kobiet?

PS. Wydaje mi się też, że taka interpretacja przepisów Kodeksu Karnego przez organy ścigania sprawia, że każda osoba, które czuje się znieważona przez środowiska antyaborcyjne określeniem „zabójczyni” czy „morderczyni” może skutecznie dochodzić w sądzie swoich praw w procesie o zniesławienie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz