W całej
około aborcyjnej dyskusji walczą dwa poglądy na sprawę: ruchy opowiadające się
za wyborem mówią o usuwaniu ciąży, a kręgi antyaborcyjne – o zabijaniu ludzi.
Rodzi to odwieczne pytanie, kiedy stajemy się ludźmi… Filozoficznie? Na pewno
też, ale w polskich warunkach prawnych odpowiedzi na to pytanie udzieliła pewna
prokurator, która umorzyła sprawę pewnego księdza.
Poznań, plebania jednej z parafii. Dziewczyna
pewnego wikarego (tak, wiem, jak to brzmi, ale… so true) rodzi. Wikary nie
wzywa karetki, nie zawozi kobiety do szpitala, w drugim pokoju słucha głośno
musyki, dziecko nie żyje.
W okolicach pierwszego strajku kobiet w ramach
akcji #czarnyprotest Internet obiegła ponownie wiadomość, że prokuratura umorzyła
śledztwo przeciwko księdzu, który nie wezwał do rodzącej pomocy, ponieważ… nie
wiadomo, czy było ono człowiekiem. News sprzed 3 lat, ale wypłynął idealnie w
kontekście.
Możemy sobie drzeć łacha, pomstować na panią
prokurator, która decyzję o umorzeniu wydała, że niby co? Że było psem, albo
kotem? No jak to?! Ale pani prokurator wydała bardzo ważną decyzję z punktu
widzenia tego, czy aborcję można nazywać zabijaniem ludzi.
Otóż rozważania pani prokurator skupiły się
wokół tego, kiedy umarło dziecko, przed, w trakcie, czy po porodzie. Niestety
biegli nie byli w stanie tego ustalić. I tym samym pani prokurator nie mogła
wskazać, czy umarł człowiek, czy nie. Powołała się bowiem na przepisy Kodeksu
Karnego oraz dwa wyroki Sądu Najwyższego, które jasno określają, że w
kontekście prawa karnego o człowieku możemy mówić dopiero w momencie
rozpoczęcia się porodu.
W dalszej części uzasadnienia decyzji o
umorzeniu, co prawda pani prokurator wskazuje, że nawet jeśli dziecko zmarło w trakcie
porodu, czy już po narodzeniu, to nie można wskazać winy podejrzanego i
jednoznacznie stwierdzić, czy nie wezwanie karetki przyczyniło się do śmierci
dziecka, nawet gdyby to już człowiek umierał i tu pewnie znajdzie się obszar od
polemiki, ale…
…skupmy się na tym, że wg prawa karnego
dziecko w łonie matki nie jest człowiekiem.
Koniec. Kropka.
Co znamienne zgadzają się z tym sami aktywiści
antyaborcyjni, ponieważ w proponowanych projektach zaostrzających przepisy
dotyczące przerywania ciąży nie proponują kar, jak za zabicie człowieka.
Proponują kary kilka lub kilkanaście razy niższe. Forsują też określenie płodu
mianem dziecka poczętego, co również wyraźnie oddziela jego jestestwo od po
prostu dziecka.
Zwróciło na to uwagę już kilku publicystów, m.in.
Jacek Żakowski w rozmowie z Joanna Banasiuk z Ordo Iuris
Pani Banasiuk tłumaczyła, że kary za usunięcie
ciąży (oczywiście używając innej figury retorycznej) są zrównane z karami za
zabicie dziecka w tzw. szoku poporodowym. Żakowski odpierał tę argumentację,
tłumacząc, że przecież jeśli mówimy o aborcji na życzenie, to zgodnie z
antyaborcyjną nomenklaturą nie można przecież mówić o żadnym szoku, tylko
raczej o zabójstwie z premedytacją. Tym samym poprzez niezrównanie kar za
aborcję z karami za zabójstwo wyraźnie widać, że sami zwolennicy karania kobiet
nawet za poronienia widzą subtelną różnicę, pomiędzy płodem, a człowiekiem,
choćby tylko w sensie karnym.
Odnoszę więc nieodparte wrażenie, że pani
prokurator bardziej się zwolennikom liberalizacji przepisów aborcyjnych przyczyniła.
Podobnie, zresztą, jak kościelni hierarchowie, którzy takiego uzasadnienia nie
zakwestionowali, chociaż powinni. Bo, tak jak nie można być tylko trochę w
ciąży, tak nie można forsować tezy, że płód jest człowiekiem tylko wtedy, kiedy
jest wygodnie. Gdyby więc Kościół Katolicki chciał bronić swojej retoryki o
zabijaniu ludzi, powinien decyzję prokurator zaskarżyć i oddać księdza w ręce
sprawiedliwości, a wręcz żądać ukarania go jak za zabójstwo. Tymczasem wikary
został odesłany do klasztoru.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że kwestie
karne to nie wszystko, a życie i człowieczeństwo są bardziej skomplikowane niż
art. 160 KK, ale czy tym bardziej nie powinniśmy pozostawić tych kwestii pod
ocenę ludziom, których one dotyczą? Skoro nawet najtęższe filozoficzne umysły
nie uzgodniły dotąd jednej wersji tego, kiedy płód staje się człowiekiem, czyż
nie powinniśmy zdać się w tej sprawie na werdykt osób, które są indywidualnie
upoważnione do rozstrzygnięcia tej kwestii, czyli kobiet?
PS. Wydaje
mi się też, że taka interpretacja przepisów Kodeksu Karnego przez organy
ścigania sprawia, że każda osoba, które czuje się znieważona przez środowiska
antyaborcyjne określeniem „zabójczyni” czy „morderczyni” może skutecznie
dochodzić w sądzie swoich praw w procesie o zniesławienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz