środa, 28 września 2016

Strajk nadchodzi!

To najpierw trochę źle. 

No robimy ten strajk, organizujemy się, wymieniamy pomysłami, co kto przyniesie na wydarzenie, a tu raptem jakiś palant się odzywa, że super, super, ale po co ten feminizm przy organizacji strajku - bo feminizm tak się ma do tego wydarzenia, jak apel smoleński. I grozi, że nie przyjdzie. I to ma być człowiek, który niby nam sprzyja - pierdolę takie warunkowe zaangażowanie - pt. wesprę, ale ani mru mru o feminizmie. Swoją postawę wyższości i mansplainingu sankcjonuje deklaracją socjalizmu. WTF??? Na protest nie idą tylko socjalistki/socjaliści, to ma być ruch masowy łączący różne środowiska - tu zwolenniczki "kompromisu aborcyjnego" (dla mnie zgniłego, ale nie o tym mowa) demonstrują wraz z popleczniczkami liberalizacji ustawy (o, to jest kompromis;>) Mile widziani komuniści i konserwatystki, socjaliści i liberałowie, chrześcijanki i ateiści, cykliści i kierowczynie, sprzątacze i dyrektorki.... - Ale kolo uzurpuje se prawo do mądrowania się - jest mężczyzną, w końcu "wie lepiej: jak walczyć o prawa kobiet.

Znajomki ze środowisk "liberalnych" marudzą po polsku. Ciekawe, że piewcy neoliberalizmu rynkowego, popleczniczki hasła "zmień pracę, weź kredyt", kowalscy (wyznawcy idei, że każdy jest kowalem własnego losu), krytycy wyuczonej bierności "homo sovieticus" ograniczają się do marudzenia - wklejają posty z "dziećmi Chazana" (który prawdopodobnie wg własnych kryteriów jest ludobójcą). Jedyne rozwiązanie, jakie mogą sobie wyobrazić, to czekać na wybory i tym razem głosować na mniejsze zło, a nie na partię która nie ma szans (przytyk do straconego głosu na Razem). How innovative! Na zaproszenie na strajk reagują strachem, że ONR, że mają małe dzieci, albo wymówkami, że praca, że same kobiety pracują, to co. No właśnie o to chodzi! Żeby poczuli moc kobiet - nasza nie/obecność ma znaczenie!

ONR to wciąż mniejszość. Jak ktoś spędza życie wciągając TVN to myśli, że jest w garstce ludzi, którzy nie popierają radykalnej prawicy. Ofiary terroru. Wkurwia mnie, że ja, która zmuszona jestem bronić "kompromisu", którego nie popieram z obawy, że zaaplikują nam takie prawo, że niebawem będziemy mieć monitoring w cipach wysyłający info na policję z dziennymi raportami stanu nie/zapłodnienia, przez "liberaln-centryczne", "zdrowo-rozsądkowe" znajome nawoływana jestem do tolerancji dla innych poglądów i zrównywana w radykalizmie z tymi jełopami.

Coś optymistycznego

Na łolach wydarzenia padają coraz to lepsze pomysły, co zrobić. Dziewczyny, chłopaki i różne osoby oferują wsparcie finansowe - wyszarpanie paru choćby prekariackich grosików. Widzę laski na ulicy ubrane na czarno. Jest ich chyba więcej, niż wskazywałaby na to moda. Słyszę, że kobiety nieznajome umawiają się na protest, wymieniamy parę zdań otuchy i każda idzie w swoja stronę. Widzę, że koleżanki, przeciwniczki aborcji, też gotują się do strajku, bo brak wsparcia dla aborcji to nie to samo, co żądanie jej absolutnego zakazu bez względu na okoliczności, albo domaganie się absurdów typu zakazu badań pre-natalnych. W komunikacji miejskiej my, osoby spowite w czerń, wymieniamy się uśmiechami, piszemy na fejsie do nowo poznanych osób na niedawnych protestach. Młode dziewczyny, licealistki dyskutują o przyjściu, koleżanki nieokreślające się jako feministki włączają się albo wręcz inicjują protest.

A do tego wracam umęczona po robocie, a w domu czeka takie coś:


W środku jest żałobne vegan ciastko - brownie. Kobieta wie, jak zrobić przyjemność kobiecie!

Grrrl Power!
Widzimy się 3.10!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz