piątek, 27 stycznia 2017

Hej naprzód marsz 2017!

 Fuck you 2016, like John Oliver put it. So it did go fuck itself. No i mamy pretekst do nowej narracji dobrych wibracji. Nie chodzi o głupi optymizm - to co "najgorsze" wg mojego Tatusia, snującego apokaliptyczne wizje i wierzącego w wyjątkowość narodu polskiego - naszą wyjątkową chujozę. Tatuś powiem traktuje głupi optymizm jako źródło naszej politycznej nieświadomości, przekonania, że jakoś to będzie, że samo się zrobi, choć nie robimy, a potem winimy innych. Chodzi o coś innego - nadziei nie ma. Ale i tak warto działać, bo co nam zostało? Zrzędzenie jak jest źle nic nie zmieni, a samą nadzieją się nie nakarmimy.

W każdym razie, pełno osób mnie otaczających zbiera siły. Przyjaciółka rzuca chujową pracę i pisze książkę, przyjaciel zacznie robić doktorat w fajnym miejscu, inna przyjaciółka przełamała swoje lęki seksualne, a jeszcze inna zebrała swoje przyjaciółki w kupę i zadecydowała, że razem pojedziemy na krótki wypad - coś, co nam się jeszcze nie udało jak dotąd. Ja się terapeutyzuję - żyję w permanentnej terapii - rozmawiamy dużo z Przyjaciółką, Przyjacielem, Psycholożką i Promotorem. My PPPP team. Zaczynam dostrzegać rzeczy mnie blokujące, sprzątać życiowy bałagan. - Czyli nie dajemy się władzy, nie dajemy się im zepchnąć do roli tego, który jedynie reaguje, żywi się nienawiścią i pozwala im wyznaczać przestrzeń możliwości.

A zatem wibrujmy radośnie i do przodu dalej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz